Do tragedii doszło najprawdopodobniej na skutek zwarcia instalacji elektrycznej w jednym z pomieszczeń. W domu przebywała wtedy trójka dzieci Ireneusza, a jego mama była na zewnątrz. Kiedy wybuchł pożar, wejście do domu się zablokowało i dzieci zostały uwięzione. Na szczęście najstarsza córka zachowała się bardzo odpowiedzialnie, zabrała rodzeństwo na balkon, zadzwoniła na numer 112 i wezwała pomoc.
Po zakończeniu akcji ratunkowej budynek był nie do poznania. Doszczętnie spłonęła część pomieszczeń, meble, ubrania i przedmioty codziennego użytku. To, co się zachowało, zostało zniszczone przez popiół i dym. W domu mieszkali Ireneusz, jego żona, trójka ich dzieci oraz dziadkowie.
W tej chwili budynek nie nadaje się do użytku. Przez jakiś czas rodzina mieszkała u sąsiadów i bliskich, a ostatnio gmina pomogła w wynajęciu domu zastępczego. Jednak to tylko rozwiązanie tymczasowe…
Ireneusz Biernacki chciałby odbudować swój ukochany dom i dać swoim bliskim schronienie i dach nad głową. Niestety, to nie będzie łatwe. Konieczny jest generalny remont, który wiąże się z ogromnymi kosztami. W dodatku bliscy potrzebują ubrań i przedmiotów codziennego użytku, bo pożar odebrał im WSZYSTKO:
- Choć nie jest łatwo prosić o pomoc, postanowiliśmy założyć zbiórkę, bo wierzymy, że znajdą się ludzie, którzy zechcą wesprzeć naszych bliskich. Tragedia, która ich spotkała, była dla nich ogromnym ciosem. Teraz potrzebują pomocy. Każda wpłata jest na wagę złota! - apelują przyjaciele pogorzelców z gminy Miączyn.
Tu przekazujemy link do internetowej zbiórki: Pogorzelcy
Możecie? Wpłaćcie cokolwiek. Nie możecie? Przynajmniej udostępnijcie link i informujcie innych.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.