Pani Zofia urodziła się 15 stycznia 1925 roku w Grabowcu. Dzieciństwo i młodość spędziła w Hostynnem, gdzie mieszkała razem z rodzicami i czwórką rodzeństwa do czasu zamążpójścia. W rodzinnym domu, pielęgnowane były takie wartości jak patriotyzm, wiara katolicka, pracowitość, co miało ogromny wpływ na jej późniejsze życiowe wybory. Tata pani Zofii był weteranem I wojny światowej. W wyniku rany postrzałowej nogi częściowo niedomagał, a w następnych latach dołączyły inne problemy zdrowotne. Skutkowało to ograniczeniem ciężkich prac w gospodarstwie. Siłą rzeczy część obowiązków przejęły starsze dzieci, co ukształtowało w nich wytrwałość i silny charakter. Duży ciężar odpowiedzialności za rodzinę spoczywał na barkach matki, kobiety niezwykle, jak na ówczesne czasy, oczytanej i charyzmatycznej. Nie dziwi zatem fakt, że młoda Zofia wychowana w domu z takimi tradycjami, podejmuje w obliczu kolejnej wojny właściwą, jedyną możliwą dla niej decyzję-wstępuje wraz ze starszym bratem do ruchu oporu. W partyzantce, otrzymuje pseudonim Malina, dostarcza posiłki, robi opatrunki, jest wszędzie tam, gdzie jej potrzebują, chociaż z lekkim żalem wspomina, że nie brała czynnego udziału w żadnej akcji zbrojnej.
Po zakończeniu II wojny światowej, już jako młoda mężatka, zostaje sama z 12-dniowym dzieckiem. Mąż zostaje aresztowany przez ówczesne służby bezpieczeństwa, dostaje wyrok 6 lat więzienia, wychodzi po 3 latach na skutek amnestii po śmierci Stalina, która objęła więźniów politycznych, był rok 1954. Mąż pani Zofii, jak również ona sama, jeszcze wiele lat, odczuwali skutki przynależności do partyzantki, podczas wielogodzinnych przesłuchań i prób złamania ducha przez ORMO. Nie wydali nikogo, swoje zaangażowanie w walkę o wolność, oboje kwitowali słowami: nie dla poklasku, ale dla Polski. Wychowali razem trzy córki, doczekali się wnuków. Pani Basia, jedna z córek, mówi: Moja mama całe życie ciężko pracowała, to ona była ostoją naszej rodziny, bardzo stanowcza i zdecydowana, a jednocześnie opiekuńcza i troskliwa…dużo uwagi poświęcała, aby wychować nas na dobrych ludzi i wpoić właściwe wzorce…bardzo się z tatą kochali, to było wyjątkowe uczucie.
Mąż pani Zofii odszedł już wiele lat temu, ona wspomina czasy okupacji kilka razy w roku, najczęściej, gdy odwiedzają ją członkowie Towarzystwa Przyjaciół Historii z Tomaszowa Lubelskiego. Zazwyczaj, wizyty te, odbywają się w okolicy świąt, urodzin, imienin. W tym roku, będzie wyjątkowo hucznie.
Pani Zofia w wieku stu lat, pomimo udaru, który przeszła 2 lata temu, oraz 2-ch operacji stawów biodrowych, porusza się w miarę samodzielnie -przy wsparciu chodzika, jest w pełni sprawna umysłowo, a do niedawna jeszcze sama czytała książki.
W dniu tak pięknego jubileuszu, życzymy kolejnych lat w dobrym zdrowiu, pociechy z dzieci, wnuków i prawnuków oraz nieustającej pogody ducha.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.