Prezydent Zamościa przerywa milczenie. Chodzi o służbowy samochód

chciałem wrócić do tematu samochodu służbowego Urzędu Miasta. By rozwiać wszelkie wątpliwości i spekulacje.

Gdy objąłem urząd, do dyspozycji Urzędu Miasta miasta była zakupiona przez MZK Skoda Superb. Miasto wynajmowało ją od spółki za 3 tysiące złotych miesięcznie. Gdy ją kupowano – 6 lat temu – kosztowała ponad 160 tys. zł brutto (145 tys. zł netto). To było auto z najbogatszym wyposażeniem w tym modelu: silnik z turbodoładowaniem o mocy 272 KM, napęd na cztery koła, przyspieszenie prawie jak w porsche (setka w 5,5 sek.) i wiele innych bajerów.

 

Zawsze podkreślałem, że ani miastu, ani prezydentowi nie jest potrzebna taka limuzyna, która na dodatek była nieekonomiczna. Bo paliła między 9 a 12 litrów, a na liczniku miała wówczas prawie 165 tys. km. Sześcioletni samochód tej klasy wymagał już jeszcze bardziej kosztownych serwisów. Dlatego został sprzedany za 90 tys. zł.

„Nie czuję potrzeby używania limuzyny wiedząc w jakiej sytuacji jest obecnie miasto” – tak wtedy tłumaczyłem. I rzeczywiście, przez wiele miesięcy zarówno ja, jak i urząd korzystaliśmy z miejskiego busa. W tym czasie tylko raz skorzystałem z prywatnego samochodu – pojechałem do Warszawy. Ale korzystanie z prywatnego auta do celów służbowych to tzw. „kilometrówki”, a te – za sprawą polityków, którzy ich nadużywali - są źle odbierane. Nie chcę z nich korzystać, po to w każdym urzędzie są służbowe samochody. Powinny być ekonomiczne i praktyczne. Do tego przeznaczone nie tylko dla prezydenta, ale głównie dla pracowników urzędu, a w przypadku wyjazdów np. do miast partnerskich, także dla radnych.

 

Wydawało mi się, że bus w zupełności nam wystarczy. Jednak okazało się, że ten bus nie wystarcza - głównie jest wykorzystywany na potrzeby wydziałów magistratu.

By nie przepłacać, postanowiliśmy poszukać i kupić używany samochód z gwarancją. Okazało się, że to nieopłacalne. Policzyliśmy; dwuletnie solidne auto kosztuje niewiele mniej niż używane. W grę wchodził również wynajem długoterminowy. To miesięczny koszt koło 2 tys. zł. Ale po 2-3 latach wynajmu miasto poniosłoby spore koszty, ale nie byłoby właścicielem samochodu. To też nie było wyjście.

Dlatego w zeszłym miesiącu MZK ogłosiło przetarg na zakup samochodu hybrydowego: ekonomicznego, praktycznego i – co najważniejsze – auta, która ma znacznie mniejsze zużycie paliwa.

 

Zgłosił się jeden oferent. To firma Toyota. I MZK zakupiło hybrydową toyotę camry za kwotę 145 tys. zł netto (178 tys. zł brutto). Właścicielem samochodu jest MZK (będzie miastu wynajmować auto za podobną, jak wcześniej, cenę), od kwoty zakupu może odliczyć podatek VAT, a to ponad 33 tys. zł. W porównaniu z wynajmem długoterminowym, auto jest naszej spółki i zawsze po kilku latach można je sprzedać. Niewiele traci na wartości.

 

Co istotne, hybryda nie zużywa 9-12 litrów, a o połowę mniej, czyli 5-6 litrów. To bezpieczne auto, które może zabrać w drogę, także na długą trasę, 5 osób.

I, co najważniejsze, nie jest to samochód prezydencki. W przeciwieństwie do wcześniejszych praktyk, nie będę go używał do celów prywatnych. Z auta korzystać będą przede wszystkim urzędnicy Urzędu Miasta, a wyjazdów służbowych jest sporo.Raz jeszcze podkreślę, piszę o tym, aby rozwiać wątpliwości i spekulacje. Bo transparentność i uczciwe przedstawienie problemów jest dla mnie najważniejsze - tłumaczy Rafał Zwolak.