Przypomnijmy. 13 października państwa Unii Europejskiej - w tym Polska - zatwierdziły nową wersję umowy handlowej z Ukrainą, zastępującą dotychczasowe tzw. autonomiczne środki handlowe. To efekt porozumienia z 30 czerwca 2025 r., czyli z ostatniego dnia polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. W praktyce - to otwarcie unijnego rynku na produkty rolne z Ukrainy. W zamyśle Brukseli ma to „wzmocnić stabilność gospodarczą i przyspieszyć integrację Ukrainy z Unią”:
- Zachód ratuje Ukrainę, ale przede wszystkim kosztem polskiego rolnika. A co robi nasz rząd, minister rolnictwa? Zamiast z determinacją walczyć o interesy polskiej wsi - dla przykrycia realnych problemów ogłasza w mediach … plan reaktywowania GS-ów. Ukraińskie produkty wciąż nie są objęte skuteczną kontrolą fitosanitarną i weterynaryjną, a ich proces produkcji nie podlega nadzorowi zgodnemu z normami UE. A to oznacza dodatkowy problem - żywność z Ukrainy jako tańsza, będzie miała ogromną przewagę nad produkowaną przez polskich rolników. Pamiętajmy, że polskie rolnictwo to nie tylko ceny i produkcja. To także miejsca pracy, własność ziemi, tradycja i bezpieczeństwo żywnościowe narodu. To także spoiwo lokalnych wspólnot i gwarancja suwerenności gospodarczej Polski. Jak mówi chłopska prawda: Unia mówi, że to dla dobra wspólnego - tylko że naszego dobra, Polski i polskiego rolnictwa, tam nie widać. Jak tak dalej pójdzie, to jedyne, co zostanie na wsi, to tabliczka: SPRZEDAM. Jak Państwo sądzicie - kto wykupi polską ziemię, gdy nasi rolnicy zostaną z niczym? - pyta poseł Sławomir Zawiślak z Zamościa.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.