Strażnicy zabronili grać zamojskiemu artyście?

- Drodzy Panstwo, będąc na wyjeździe służbowym w mieście partnerskim Zamościa, otrzymałem informację, że nasza Straż Miejska miała zabronić artyście grać na Rynku Wielkim. Panu Grzegorzowi, muzykowi, który przysiada na zamojskiej Starówce to tu, to tam i spontanicznie gra dla ludzi I przyjemności. Pomyślałem, że to na pewno jakieś nieporozumienie. Dzisiaj sprawdziłem. Wiecie Państwo ile czasu poświęcam osobom, które chcą robić coś dobrego dla miasta, tworząc jego klimat. Ale też sprawiają, że Zamość żyje, jest różnorodny, a przez to piękny i unikatowy. I taki chcę aby był. Bardzo mi na takich twórcach - także spontanicznych - zależy. Chyba to widać... Rękodzielnicy mają swoje Stowarzyszenie "Zamojscy Rękotwórcy" i galerię w salonie miasta, czyli na Rynku Wielkim. Ten salon żyje, tętni sztuką, muzyką, gwarem, koncertami i spotkaniami. Mieszkańcom i turystom zapewniamy wiele atrakcji i rozrywki. Nie zawsze każdemu to się podoba. Tak było w przypadku Pana Grzegorza. Pojawiły się skargi: że gra za głośno. Przyznam, że w moim odczuciu nigdy nie grał zbyt głośno, a zawsze ładnie, taktownie umilając spacery po zamojskim rynku. Samemu zdarzyło mi się wrzucić grosik do kapelusza. Jednak, jeżeli są oficjalne zgłoszenia, Straż Miejska musi interweniować. Straznicy poinformowali tylko, że granie ze wzmacniaczem wymaga zgody miasta. Muzyk takiego pozwolenia nie miał. Gdy grał bez nagłośnienia, problemu nie było.